Omamy

(archives)

Głosy – Armia Bożego Oporu

– Ludwik Perney

Sygnały sieci komórkowych wprowadzają chaos:
pszczoły nie wiedzą jak wrócić do ula, Duch Święty
niechętnie staje przede mną – skarży się na pustkę,
brak modlitewnego skupienia; drwi patrząc na ołtarz.

Wnętrzności zwierząt to mało, potrzebuję więcej,
żeby usłyszeć jego głos, żeby zapanowała jasność.
Muszę rozpalać ogień mocny jak ten darowany
przez Jezusa – pocił się krwią, prawdziwym strachem.

Głosy aniołów układają się w chóralny śpiew
już od pierwszych kropel. Duchu, kości pękają
dla ciebie, słyszysz, jak poganka krzyczy modlitwę?

Nasienie zaszczepi w brudnym ciele słuszne prawa
– za garść włosów wypełnię ją, słowem po słowie,
pierwotnym porządkiem; rozpalę solarny ogień.

Omamy – piosenka José de Acosty

– Ludwik Perney

O, mamo, chrząstki łączące płaty czaszki
wciąż się nie zrosły, a w głowie roją się
dziki – widzę długie szare szczeciny, mokre ryje
– węszą nienażarte przed moimi stopami,

szukają bulw, soczystych korzeni, może trufli,
rozpychają się, uderzają racicami w skronie,
wbijają szpile w oczy, w gardło wsuwają chwost.
Kwasoród opadł gdzieś niżej, muszę oddychać,

a w płucach wiją się węże. Nabieram powietrza
ostrożnie, żeby żadnego nie ścisnąć, ostrożnie
stawiam też kroki, żeby niczego nie kopnąć
– o, mamo, żrą mnie prymitywne świnie.

Piosenka kapucyna

– Ludwik Perney

Przestałem się golić, po myciu zębów nie sprawdzam
czy dobrze zmyłem pastę – tu wierzy się w technologii
mono. Wizerunki mają marną reputację – wielbione
wiszą na haku, płacą za tragedie, niską starczą rentę.

Jest jasno i ciepło – zasłonię twarz kapturem i zostanę
w domu, nie odezwę się ani słowem. Ubierz sukienkę.
Mnie stworzył podobnego do siebie, ty jesteś fantazją.
Fantazje mają różne oblicza i najczęściej są przyjemne.

Prawda prawdopodobna

– Ludwik Perney

Świat uwierzył w Wielki Zderzacz Hadronów
– eksperyment się powiódł,  gładko przeszliśmy
do następnego etapu, rozbudowujemy instalację.

Ożyły naiwne głosy i twarze z czarno-białych taśm,
spełniają się fantazje wypowiedziane z entuzjazmem,
wiele z nich znaleziono w prywatnych zapiskach Lema.

Prace których nie dało się ukryć, sfałszowaliśmy
– media komentują budowy gazociągów, badania
odkrytych złóż; świat uwierzył w tragedię na Haiti.

Nowe zwoje elektromagnesów  pod lotniskiem
zadziałały prawidłowo. Czytamy wyniki – łzy
Władimira, Baraka, Angeli  i innych są mokre.
Świat uwierzył w Wielki Zderzacz Hadronów.

Har-Mageddon

– Ludwik Perney
Minęły kolejne dwa tysiąclecia i wciąż cisza.
Sądziłem, że symbolom nadano złe wartości,
że termin bitwy muszę wyliczyć od nowa,
gdy dowiedziałem się – zniknęło ciało Farii.

Przeszukano całą wyspę If, piaski u jej wybrzeży,
zakątki twierdzy. Strażnicy wydali duszę księdza
miejscowemu bogaczowi, zarobili więcej niż Judasz.
Sprawdzono nawet luksusową komnatę Samaela.

Przeciwnik jest rozgoryczony – czekał cierpliwie
tysiące lat, wierzył najczystszą wiarą, kochał
swój niski głos i oddech, który planował złożyć
na szyi wroga, by uczynić z niego kochanka.

Hej!

– Ludwik Perney

Która planetoida nosi twoje imię? Moja to ta skuta lodem.
Tysiące lat wirowała nade mną – Hej Ötzi! – wołałem
z mojej bryły – Hej Ötzi! – odpowiadała i kręciła się dalej.

Jadłem mięso kozicy i chleb, aż rozbolał mnie brzuch,
mam wygodne buty, futro, siekierę i nóż – jestem gotowy.
To dla mnie chmury układają się w kształty zwierząt,
a gwiazdy mrugają zanim zasnę. Wszystko co widzę z góry,
należy do mnie, jednak ja nie należę do tego świata.

Moja planetoida krąży gdzieś między Marsem i Jowiszem,
przyczaiłem się w dolinie Ötzi, jak nazywa się twoja dolina?

poezja, wiersze, proza, wydawnictwo literackie