Cztery dni w garniturach

(archives)

Wielki Geniusz

– Ludwik Perney

Ogłaszam rozpoczęcie Tygodnia Miłości.
Aparatura propagandy pracuje pełną parą
-niebo jest bardziej niebieskie niż wczoraj,
inne narody zazdroszczą nam aromatu kawy.

Kolejne dekrety witane są z entuzjazmem
– wiwaty obudziły sąsiadkę; stuka w kaloryfer.
Przykładamy ogromną staranność do realizacji
zobowiązań: domykam drzwiczki szafek i szuflad,

ty dokręcasz słoiki i tubkę z pastą do zębów.
Przed zaśnięciem wyrecytujemy genialne frazy
naszej rewolucji, zaśniemy oszołomieni nowymi:
roztaczasz zapach róż, a ja prażonych migdałów.

Papacha

– Ludwik Perney

Królik, którego przyrządziłaś, był waleczny? Pewnie nie,
ale może był waleczny jak na królika? Nieważne, zjem

– porozrywam włókna mięsa, zbełtam ze śliną i przełknę.
Jego soki wymieszają się z moimi i stanie się mną. Myślę,
że królik, nawet jeśli się bał, to był dzielny jak na królika.

Będę zdrowy jak królik i sałata – zgarnę sierść z uszu,
oczu i czoła, myśli rozbiegną się po świeżym powietrzu,
nieskrępowane śmigną między zielone liście – w gówno.

Kwasoród

– Ludwik Perney

Jestem Antoine Laurent de Lavoisier,
pokazałem wam tlen. Jest już za późno,
a szkoda, bo mógłbym pokazać duszę.

Będę do was mrugał. Nie czekajcie na słowa
– głos potrzebuje oddechu, a ja zostanę głową
po dekapitacji – jedynie zamrugam.

Nie boję się. Dzięki geniuszowi Guillotina
nie poczuję bólu. Wraz ze zgrzytem ostrza
zobaczę srogą twarz ojca, obtarte kolano,
potem zatroskane spojrzenie pięknej matki

– wtedy zamrugam. Będę mrugał tak długo,
jak długo będziecie istotni – moim zdaniem
kilka sekund, wy zapamiętacie kilkanaście.

poezja, wiersze, proza, wydawnictwo literackie