Gdzie podział się rumuński demon?

– Ludwik Perney

Kościelny dzwon wisi na tymczasowej konstrukcji
tuż nad ziemią. Dzwonnik – chudy, szary chłop
o charakterystycznej twarzy – to idealny obiekt.

Szymon skupił się na nagrobkach, nie zauważa
demonicznie zaklinanego sakramentu chrztu
– matka klęczy pochylona w niewygodnej pozycji,

trzyma dziecko tuż pod grymasami popa i dłonią
która jest mimem rozgniewanego Boga. Edyta
szuka najlepszego światła, naciska spust.

Demon chyba nie chce opuścić ciałka, modlitwa
trwa już kilkadziesiąt minut. Głos dziecka zachrypł,
wrzask nie ustaje. Twarze demona zastygły

na matrycach Edyty i Kachy. Szymon unosi obiektyw,
dzwonnik uderza w dzwon i pojawia się pytanie,
które zostanie w Szymonie do końca wszystkich chrztów.

4 komentarze

  1. ten wiersz przekonuje mnie dużo bardziej niż pierwszy. Czekam na rozwój wydarzeń. Ostatnie wersy w obu tekstach są bardzo hipnotyzujące.

  2. Hej, Arku, mam nadzieję, że uda się zapisać trochę wspomnień.

  3. Plastyczny obraz. Czy odpowiedź na pytanie albo samo pytanie pojawi się w następnych wierszach? Bo wzbudziłeś ciekawość.

  4. Elu, mam nadzieję, że tak :-)

podziel się wrażeniami

poezja, wiersze, proza, wydawnictwo literackie