Bo Ja jestem Pan, Bóg twój, Bóg zazdrosny, karzący
nieprawość ojców na synach w drugim i trzecim pokoleniu
Znasz dźwięk pstryknięcia zapalniczki, widok płomienia
rozpalającego tytoń? To chwila, która potrafi wzruszyć;
bliska dziękczynnej modlitwie – łatwo wtedy myśleć
o dłoni Tego, który nie dba o imię, bo wie, że jest jeden.
Trzaski płomieni – ciekawe czym pachnie gorejący krzew?
Bliżej ziół, pieczonych ziemniaków czy soczystego mięsa
przepiórki, może ryby – już nie oskrobię jej z łusek
przed pieczeniem na ogniu, smakowała spaloną skórą!
Krzew mógł być wrzoścem – pędy spłonęły, zostały korzenie;
jeden wypełniam tytoniem, dym będzie pachniał wanilią.
Tato, dziadku, czym rozgniewaliście Pana? Skończył się gaz
– dym fajki miał tworzyć pozór, że nie jestem sam!
A wiesz, Mallarme też pisał o ceremonialnym, czy relaksującym aspekcie palenia fajki, i pisał to wierszem ;)
Dajmy spokój klasykowi, fajnie to napisałeś i zabawne wnioski wynikają z objawienia w formie krzewu gorejacego.
Bardzo się cieszę, że wracasz do formy i do pisania.
Motyw dość zgrany, ale wciąż kusi :-)
Dziękuję, Marku!
Nie znoszę weryfikacji obrazkowej. Jest konieczna???!
I poezji też już nie znoszę. Chociaż jest konieczna ;).
:-) Abi, weryfikacja była konieczna, bo azjatyckie roboty komentowały zbyt gorliwie. też jej nie lubię.
A czemu nie znosisz poezji? :-)