Neh 3:37

– Ludwik Perney

Grzech ich niech nie będzie przed Tobą ukazany,
albowiem obraźliwie odnosili się do budujących.

Raj jest księciem, więc Katmandu jest jego miejscem,
Camal zszedł tu z wioski. Podłączył kabel do kłębowiska
na słupie i wraz z rodziną buduje piąte betonowe piętro
– gdy zaleje sufit, wypuści zbrojeniowe druty na szóste.

Raj jest księciem, samochody nie powinny wycierać kurzu
o jego koszulę, a uliczki w centrum są wystarczająco wąskie,
żeby minięcie się pojazdów szerszych niż tuktuki było cudem.
Camal wita rodzinę kuzyna – wypuszczą druty na siódme.

Raj jest księciem, insygnia nosi na plecach – cztery blizny
po ciosach zadanych nożem. Gdy upadł, łańcuszek zsunął się
z szyi, a z palca sygnet. Camal wita rodzinę wujka – na ósme
podobno nie dotrze kurz, więc woda nie będzie tak potrzebna.

Raj jest księciem bez blasku – słońce z trudem dociera na ulicę.
Camal wita rodzinę, pomaga wypuszczać druty na dziewiąte
i marzy o wysokości, na której nie przeżywałyby konie, ani smog
– o wysokości na której zdrowy jak dawałby mleko jak w wiosce.

1 Tym 2:11-12

– Ludwik Perney

Kobieta niechaj się uczy cichości w oddawaniu się.
Nauczać zaś kobiecie nie pozwalam bo chciałaby
przewodzić nad mężem. Niech trwa w cichości.

Czy On pyta ją, czy gwałtem bierze – nieważne, grzechu tu nie ma,
poszukaj tych, którzy rozpieszczani byli i powiedz, czy rozpieszczenie
prowadzi ku dobroci. To On oddaje jej nasienie swe, co ona Jemu daje?

Bo gdy skończy się wszystko, On odsunie się od niej, bo ważne jest
by oboje sobie siebie dali. On oddał jej nasienie i teraz chce spać,
nastąpiła impotencja. Orgazm jest pożyteczny, co ona Jemu daje?

Czego jeszcze chce kobieta, pieszczotliwych słów? On był na niej,
zasapał się niebezpiecznie. Niech pomyśli o Nim – oddał jej nasienie,
Czego jeszcze chce kobieta, żeby była nasycona, co ona Jemu daje?

W wierszu przytoczyłem porady seksualne redaktora Radia Maryja:
http://www.youtube.com/watch?v=Y8chhTSHIdI
nieco wypaczane, bo jestem Marek, klapnięte mam uszko,
ktoś przydusił je poduszką

Jer 2:24

– Ludwik Perney

Któż powstrzyma jej żądzę? Ktokolwiek ją zechce,
nie musi się trudzić: znajdzie ją w miesiącu jej rui

Nie chcę słyszeć zgrzytu śruby wykręcanej z kości,
więc opowiem o rumuńskim klasztorze, o siostrach,
które odmówiły, gdy spragniony prosiłem o łyk wody,
a później przyniosły dwie butle i ciasto z makiem.

Nie chcę patrzeć jak skalpel rozcina skórę, więc dodam,
że siostry uśmiechały się pięknie, a klasztor stoi blisko
granicy polsko rumuńskiej – w miejscu, którego nie ma,
w którym pomiędzy wodą i makiem byłem mięskiem.

Nie chcę myśleć o śrubie wychodzącej z piszczeli w strzałkę,
więc skłamię, że siostra o najcieplejszym uśmiechu miała garb
– i mówię do niej, bo polski pewnie zna po rodzicach
–no, udowodnij, siostrzyczko, że nie jesteś wielbłądzicą.

Księga Powtórzonego Prawa 5:9

– Ludwik Perney

Bo Ja jestem Pan, Bóg twój, Bóg zazdrosny, karzący
nieprawość ojców na synach w drugim i trzecim pokoleniu

Znasz dźwięk pstryknięcia zapalniczki, widok płomienia
rozpalającego tytoń? To chwila, która potrafi wzruszyć;
bliska dziękczynnej modlitwie – łatwo wtedy myśleć
o dłoni Tego, który nie dba o imię, bo wie, że jest jeden.

Trzaski płomieni – ciekawe czym pachnie gorejący krzew?
Bliżej ziół, pieczonych ziemniaków czy soczystego mięsa
przepiórki, może ryby – już nie oskrobię jej z łusek
przed pieczeniem na ogniu, smakowała spaloną skórą!

Krzew mógł być wrzoścem – pędy spłonęły, zostały korzenie;
jeden wypełniam tytoniem, dym będzie pachniał wanilią.
Tato, dziadku, czym rozgniewaliście Pana? Skończył się gaz
– dym fajki miał tworzyć pozór, że nie jestem sam!

Joel 2:13

– Ludwik Perney

Rozcierajcie jednak serca wasze, a nie ciała!
Nawróćcie się do Pana Boga waszego! On bowiem
jest łaskawy, miłosierny, lituje się na widok niedoli.

 

Blask płomieni rysuje cienie przypadkowych widzów,
świeczki budzą instynkty, opowiadają o samcach
wypełniających kwadranse za kwadransami i kolejne
kwadranse bez mechanicznej fonii, sztucznego światła.

Chór oddechów, skrzypienia sprężyn, stukania
ram łóżek – nie ma prądu, nie ma prądu!

Okna wypuszczają dym, nikt się nie krztusi,
nie przeszkadzają poplamione prześcieradła,
nikt nie przejmuje się belframi, którzy tracą pracę
– niedługo ją odzyskają, niedługo będzie ich za mało.

Jeśli z twojego okna nie płynie dym, jeśli prześcieradło
jest mokre jedynie od wstydu, uklęknij, otwórz serce.

Deszcz i herbata – rynny

– Ludwik Perney

1.
Deszcz nie brzmiał w taki sposób
zza okna domu. Teraz jest bliższy,
bardziej niechlujny – jakby woda
bryzgała z dziurawej rynny,
jakby spadała tuż obok głowy.

2.
Darjeeling – królestwo herbaty.
Kelner mógłby wyprać fartuch,
umyć dłonie, później szklankę.
Herbata w papierowej torebce
– w końcu król jest tylko jeden.

3.
Deszcz brzmiał w taki sposób
zza okna pokoju w indyjskim hotelu,
– woda ściekała najkrótszą drogą,
niechlujnie bryzgała z dziurawej rynny,
jakby spadała tuż obok głowy.

4.
Jestem niegrzeczny wypytując o rynnę
nad balkonem twojego mieszkania?
– kto administruje budynkiem? Woda bryzga
ze szczeliny na łączeniu, uderza w kafle.
Wiesz, uwielbiam twoją zieloną herbatę.

Puste miejsca

– Ludwik Perney

Zawahaliśmy się, niezdarni w naszych najlepszych garniturach,
Po czym ruszyliśmy na pomoc i uwolniliśmy ją.
„Odwiedzając umarłych” Ciaran Carson (tłum. Piotr Sommer)

Garniturom lepiej jest w szafie.
Uniesione ramiona naciągają szwy
– trumna uwięzła na schodach.

Profesjonalne żelazko potrzebuje pary
pompowanej z generatora wprost w stopę
– ciężką jak tych, które zawierały duszę.

Wytwornica nie zechce pracować
dla jednej marynarki – nie opieraj się,
wyciągnij ramiona, trumna uwięzła!

Otwórzmy wieko, niech len będzie
jak wygładzone zmarszczki zmarłej.

Rachunki, porachunki

– Ludwik Perney

Rychu ocenia, że ludzi jest o jedną trzecią za dużo.
Kupują i żrą. Przystają tylko w kolejkach do kas
– jeszcze raz biorą do rąk wszystko, co nabyli
i co niedługo zeżrą.

Edyta nie czuje porannej bryzy,
nie znajduje ciszy: pies skamle,
kot patrzy z wyrzutem przez szybę.

Rychu chciałby nacisnąć guzik.
– Pstryk i paruje co trzeci człowiek.
– Rychu, a jeśli zniknąłbyś i ty?

Sąsiad się odezwał – pisze Edyta
– życzył miłego dnia,
skojarzyło się z miłym dnem.

Rychu chwilę milczy, jakby coś liczył,
spogląda na mnie strapiony,
chyba zaryzykuje.

Cynamon, soda

– Ludwik Perney

1.
Domowa uroczystość, rocznica narodzin
któregoś z nas – nieważne którego
– przegryzamy słodkie ciasta
i gorycz.

Między nami unosi się wstyd
– jakby bycie rodziną polegało na
wspólnej tajemnicy, której nie potrafię
sobie przypomnieć.

2.
Wiktor nauczył się kłamać.
Patrzy w oczy i zapewnia tak gorliwie
– próbuje zmienić istotę spraw, nie wie,
jak bardzo są nieistotne względem kłamstwa.

3.
Ojciec zmienia koncepcję pochówku
(czekoladowa babka wyszła świetna!),
chce, żeby jego prochy rozsypać,

wie, że nie jest to zgodne z prawem,
ale przecież możemy oddać urzędnikom
pustą urnę – żyje pod prąd, marzy,
żeby raz mu się oddać?

4.
Narośl na kolanie zniknie, gdy przestaniesz rosnąć
– lekarz, który diagnozował, wyszedł z założenia,
że wciąż coś w nas narasta, żeby zniknąć.

Cukrowa wata, dziesiątka w cyrkowej strzelnicy

– Ludwik Perney

Brak poprawności okupuję od lat – piętnowaniem,
jego cieniem czy choćby perspektywą. Dziś w nocy,
na przykład, obudził mnie strzał i bałem się
aż do ponownego zaśnięcia. Długo myślałem czy padł

we śnie, czy realnie. Do tego ogarnęła mnie rozterka
czy to jakaś różnica, skoro spod skrzypiącego dachu
na rozbujaną łajbę prowadził mniej niż jeden krok
– rozbujana łajba pełna była niepoprawności.

Unosi się wśród wzburzenia, wokół toną poprawni
– zaskoczeni, a przecież na pewno ktoś ich uprzedzał!
Boję się poprawności, przepraszam, nie zwracaj mi uwagi,
umówmy się na słowiańską intuicję – komunikacyjny taniec.

Już dobrze, czujesz? Niepoprawny instynkt sprawia,
że widzę w tobie drobną zwierzynę. Jesteś królikiem,
wiejskim drobiem – zdrową kurą przerzucającą ciężar
kruchej piersi z soczystego udka na soczyste udko.

poezja, wiersze, proza, wydawnictwo literackie