A gdy zaleje cię ocean, wstaniesz, jak co dzień, rano,
zaszurasz kapciami po schodach, rozwiniesz rolety
i pozamykasz okna, żeby nie wpływała gorąca woda.
Orzeźwisz się prysznicem, ubierzesz letnią sukienkę,
rozłożysz koc przed domem, zaparzysz kawę z mlekiem,
podlejesz kwiaty, później popłyną piosenki Walewskiej.
Wypadniesz z pontonu na rzece Tisuri, wśród hałasu
najprzeróżniejszych pojazdów z ulic Kathmandu;
krzykniesz na tresera uderzającego bambusowym kijem
głowę słonia, zapłaczesz- jak zawsze wzruszy cię Dove Vai.
czyta Anna Świderska: [audio:https://perney.pl/audio/2011/05/Ludwik-Underwater-piknik.mp3]
Hm, mam wątpliości. Jesteś pewien formy „chłośniesz”? Brzmienie wydaje mi się dziwne, ale może się mylę.
Już sam fakt pojawienia się wątpliwości daje powód do zmiany tego słowa :-) Pomyślę na jakie..
ładnie płynie :D
Haha! tak jakby właśnie..