Wiesz, zmieniasz się w chłopaka, gdy wpatrujesz się
w arkusze zapisane drobno aż po krawędzie – w słowa
o twoich braciach i siostrach, ich pralkach i lodówkach.
Gdy umrzesz, dostanę listy od Marianny – jej skargi
na zdrowie, opisy sporów o podział ojcowizny,
marzenia o skierowaniu na wyjazd do sanatorium.
Póki co błyszczą ci oczy, chłopaku – jedziesz syreną bosto
osiemdziesiąt kilometrów na godzinę – każdy litr benzyny
zakupiony na kartki – maliny już dojrzały, czas na zbiory.